Po II wojnie światowej Warszawa była nie do poznania – miasto z piękną architekturą, przytulnymi uliczkami i stylowo ubranymi ludźmi zamieniło się w zupełne ruiny. W stolicy okupowanej przez wojska hitlerowskie zagościła śmierć i w 1945 roku wydawało się, że radość, sztuka i moda już tam nie powrócą. Po wojnie ci, którzy przenieśli się do bezpieczniejszych regionów i krajów, zaczęli wracać do miasta. Mieszczanie mogli zwrócić się do administracji warszawskiej i otrzymać pomoc finansową w wysokości 500 zł – ta kwota była wystarczająca na skromne życie przez jakiś czas w zniszczonym mieście, ale o pięknych ubraniach nie było mowy. Jednak warszawianki wciąż potrafiły ozdobić ponurą codzienność odrobiną piękna – pisze warsawka.eu.
Powrót do miasta, w którym zniknęło wszystko
Niemal natychmiast po zakończeniu wojny okoliczni mieszkańcy zaczęli wracać do Warszawy. Powitały ich szare krajobrazy zrujnowanego miasta. Warszawianki, które przed II wojną światową kochały eleganckie i gustownie dobrane stroje, teraz nosiły przeważnie niezbyt atrakcyjne, łatane garnitury i wełniane pończochy, a turbany służyły im jako nakrycie głowy chroniące przed kurzem.
Lokalni dziennikarze zaapelowali do żeńskiej grupy populacji, by w najbliższym czasie zapomniała o modzie i skupiła się wyłącznie na odbudowie Warszawy. Wiadomo o tym z tygodnika „Przekrój” z 14 lipca 1945 roku. Jednak potrzeba mody jako środka do wyrażania własnej osobowości i dbania o siebie nie zniknęła i 2 miesiące później w czasopiśmie pojawił się felieton poświęcony właśnie tematyce modowej.
Wśród ruin budynków i na improwizowanych jarmarkach można było zobaczyć krawców i szewców oferujących swoje usługi panienkom, przedwojenne pracownie i małe lokale z szyldami z bladym napisem „Manicure, Pedicure”.
Prywatny butik Feniks otworzył się u zbiegu Alei Jerozolimskich i ulicy Marszałkowskiej w Warszawie. Otworzyła go projektantka mody Jadwiga Grabowska, która później stała się jedną z najbardziej znanych osób w Polsce. Nazwa butiku J. Grabowskiej była symboliczna, bo wydawał się odrodzić z popiołów zniszczonej Warszawy. Słynny polski fotografik Andrzej Wernicki napisał, że bez J. Grabowskiej moda Warszawy i całej Polski nie mogłaby się w pełni rozwinąć.
Moda zaczęła powracać do życia Warszawy także w formie pokazów. Pierwsze pokazy mody odbywały się już wiosną 1947 roku, a w ubiorze kładziono nacisk na wygodę i przystępność cenową, gdyż większości ludzi nie było jeszcze stać na drogie tkaniny i wyszukane dodatki. Pokazom mody często towarzyszyły akcje charytatywne, podczas których zbierano pieniądze na pomoc poszkodowanym przez wojnę.
Nowe życie starych rzeczy

Przede wszystkim warszawskim kobietom w powojennej stolicy brakowało urozmaicenia w ubiorze, więc bardzo popularna stała się praktyka recyklingu. Dziennikarze warszawskich gazet pisali, że technika „przebudowy” bardzo harmonijnie wpisuje się w codzienny styl mieszczan. Ilość zapięć, naszywek, guzików i sznurowadeł, które doskonale ze sobą łączyły się w ubraniach, była imponująca. Warszawianki tak bardzo polubiły upcykling, że zaczęły szyć własne ubrania z firanek, obrusów, a nawet pościeli. Kobiety z miasta zaczęły masowo przeszukiwać swoje szafy w poszukiwaniu starych szalików, swetrów i sukienek, aby dać im nowe życie i móc wyglądać stylowo przy minimalnym wysiłku.
Warszawska młodzież uwielbiała wszystko, co było związane z Ameryką i jazzem. Chłopcy lubili nosić za duże kurtki, workowate spodnie, buty na wysokim obcasie i kapryśne czapki z daszkiem. Większość dziewcząt podążała za stylem Brigitte Bardot i często tworzyła stylizacje ze słonecznymi spódniczkami, obcisłymi kolorowymi bluzkami, a ich włosy były zbierane w wysoki kucyk lub fryzurę „kreatywnego bałaganu”.